czwartek, 30 maja 2013

Szczęście dopisuje


PARĘ LAT PÓŹNIEJ

Nareszcie. Tak długo szukałam tego zeszytu. Musiał spaść pod łóżko, a ja tego nie zauważyłam - pomyślałam. Ale nie tak łatwo się odzwyczaić od pisania. Od razu gdy go znalazłam, otworzyłam na czystej stronie i teraz piszę. 
Zbieram swoje rzeczy, bo wyprowadzam się z domu. Oczywiście nie stało się nic złego, postanowiłam tylko zamieszkać z Tristanem. Spojrzałam na kalendarz. Jest 20 czerwca 2020 roku. Gdy ostatnio pisałam był rok 2013. Miałam 17 lat. Teraz mam 23 i jestem z Trisem już 7 lat. Pomyślicie sobie - Czemu tak długo, a jeszcze się nie pobraliśmy? To proste. Tristan okazał się tym jedynym. Chyba. Rodzice i przyjaciele cieszą się z naszego szczęścia. Wygrzebałam ten notes przez przypadek, ale nigdy nie zapomnę co tam opisywałam. Moje życie. Wiele się w nim ostatnio dzieje. Marilyn dwa tygodnie temu skończyła 14 lat. Wyrosła z niej piękna panna. Harriet i Dereck od dwóch lat są małżeństwem, a ja tak samo od dwóch jestem słynną projektantką i stylistką gwiazd. Moje marzenia się spełniły. Za tydzień spełni się kolejne. Wyjde za mąż. Głównie dlatego się przeprowadzam. O! Narzeczony woła. Musze już iść. Pewnie gdy moje dzieci dorosną, przeczytam im tę opowieść, a może nawet podaruje im ten notes. Niech dowiedzą się jak walczyć ze swoją ciemną stroną i pokonywać swoje wady - zamieniając je na zalety. Chcę, aby nauczyły się tego, czego mnie nauczyło życie.

Do ostatniego przed przeprowadzką wpisu dodaje zaproszenie na ślub i zdjęcia.
  

Gwendolyn Johnson                           

 Zaproszenie

 Ja jako panna młoda

 Moja śliczna siostra

Ja i dorosły już Squicky

To już jest koniec


Zmieniłam się.
Może to dzięki moim nowym przyjaciołom i temu co mnie spotkało.
Zmieniłam styl.
Teraz ubieram się normalnie i nie odkrywam nieodpowiednich części ciała.
Często chodzimy z Trisem do parku. Towarzyszą nam Harriet i Dereck oraz Squicky i Frank - labrador Trisa.
Gdyby ktoś był ciekawy jak to było z Harr i Dereck'iem...
Okazało się, że to planowanie randek dla mnie i Tristana bardzo ich zbliżyło. Harriet narzekała, że nie ma z kim pójść na 'Krwawe Ranczo', w końcu Dereck ją zabrał. Może nie są jeszcze w pełni razem, ale lubią wspólne wypady i mamy nadzieję, że w przyszłości coś z tego będzie.
Jeśli chodzi o resztę mojego otoczenia :
Florence musiała obejść się smakiem, bo Lucas ją odrzucił. Jej brat Theo zainteresował się Peggy - Sue i Lily - May ( pewnie znowu będą się o niego biły ;) ).
Jeffrey nareszcie trafił za kratki i już nigdy ( przynajmniej tak mi się wydaje ) nie będzie zakłócał mojego życia. Okazało się, że całą tę akcję z policją zaplanował Tristan. Poprosił o pomoc Lucasa i Theo, bo wiedział, że jestem z nimi skłócona, a oni chętnie się pogodzą. Tak przynajmniej powiedział mi mój ukochany. Jeśli nadal nie jesteście pewni kto nim jest, zdradze wam to w sekrecie...

Wreszcie żyjemy jak normalna rodzina. Rodzice cieszą się z poprawy moich ocen i pozostałych sukcesów. Na dodatek Marilyn dostała się do 1 - klasy prestiżowej szkoły podstawowej.

Musze już kończyć. Zamykam notatnik. Cieszę się, że mogłam raz jeszcze opisać swoją historię. Za każdym razem gdy to robię, jest mi lżej na sercu. Do (chyba ) ostatniego wpisu, dołączam kilka zdjęć.

Koniec                                        

Gwen                                         


 Harriet i Dereck 


 Lucas znalazł nową pasję - gotowanie


 Ja i Frank w parku

 Ja i Tristan


 Nowa skromniejsza ja






Całe moje życie było Fałszo - Manią, bo ciągle okłamywałam otoczenie. Jednak zrozumiała, że to nie jest rozwiązanie. Lepiej mówić co ci leży na wątrobie - zażartowałby Dereck. Dzięki pomocy bliskich zdobyłam przyjaźń, zaufanie i miłość, o której tak bardzo marzyłam. Mam dług wdzięczności.

                                    


sobota, 25 maja 2013

I Stało się


- Chciałam Ci powiedzieć...- zaczęłam, ale On przyłożył mi palec do ust.
- Nawet Harriet nie wiedziała. Doskonale rozumiem to, że o niektórych sprawach nie można rozmawiać na głos. To zrozumiałe , że się wstydzisz.  Nie ma ci tego za złe. Nie obchodzi mnie, co mówią o tobie inni. Ja polegam na własnym zdaniu.
Dopiero teraz zauważyłam torbę na jego ramieniu. Obrócił się i zaczął czegoś gorączkowo szukać.
- Chciałem Ci go dać już na Studniówce. Ale nie zdążyłem - powiedział i wręczył mi bukiet róż. A więc nie miałam racji.
- Chciałbym przez to powiedzieć, że gdy spędzam z tobą czas, wcale nie czuje się jak świr. Ty traktujesz mnie inaczej. Nie obchodzi Cię co robie, jak się ucze. Ciebie interesuje sama moja osoba. Lubisz mnie za to jaki jestem w środku, a nie za to jak wyglądam. I taki układ mi się podoba. - pochylił się lekko i pocałował mnie. Zamarłam. Dałam się ponieść. No bo co miałam powiedzieć? Czuje przecież to samo. Tristan jest jedyną osobą, która ceni mnie za to, co mam w głowie i w sercu. Za to właśnie go kocham. Zastygliśmy w pocałunku. Zostawiliśmy w tyle moje stare życie, Florence, Lucasa i inne problemy. Zaczęłam żyć tak jak to powinnam robić od dawna. Miałam teraz kogoś, na kim mi zależało.


Gwen i Tristan                                   



Na ratunek


Mijał dzień za dniem. Nikt nie dzwonił. Nawet Tris i Harriet. Ja też nie dawałam znaku życia. Mój świat się rozpadł. Wszyscy wytykali mnie palcami. A nawet nie znali mojej wersji. Squicky tuląc się do mnie, dodawał mi otuchy.
- Wychodzimy z Marilyn do sklepu! - zawołał tata z dołu. Wiedział już, że ma mi nie przeszkadzać.
Drzwi trzasnęły i zostałam sama. Mogłam do woli się nad sobą użalać. Przez ten wolny czas zrozumiałam wiele rzeczy.
- Lucas Martin to niczego warty dupek
- Nienawidzę Florence
- Straciłam szanse na miłość

Leżałam na łóżku z słuchawkami w uszach. Taylor Swift zawsze mi pomaga. Teraz śpiewa dla mnie ' I Kwen You Were Trouble'. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Czyżby rodzice czegoś zapomnieli? Poszłam otworzyć.
Kiedy uchyliłam drzwi ujrzałam przed sobą wysokiego, przystojnego mężczyznę, w rozpiętej koszuli i okularach. Od razu chciałam zamknąć drzwi, ale on w porę zdążył mnie powstrzymać.
- Tak się wita swojego Jeff'a? - zapytał przybysz, przyciągnął mnie do siebie i soczyście pocałował.
- Puszczaj mnie! - wyrywałam się. - Nie jestem twoją własnością!
- Oj, coś myśle, że się mylisz. Zostałaś moja, gdy pierwszy raz mi się oddałaś - zatarł ręce.
- Znowu zgłosiłam Cię na policje. Wyjdź, albo odsiedzisz te 5 lat ! - zagroziłam.
- Zgoda, wyjde, ale pod jednym warunkiem
- Jakim?
- Ty pójdziesz ze mną - chuchnął mi dymem z peta prosto w twarz.
- Nie chce mieć z tobą nic wspólnego! - próbowałam zamknąć drzwi. Jednak on nie zamierzał się odsunąć.
Wtem ktoś pojawił się za jego plecami. Nie mogłam dokładnie się przyjrzeć, ale...
- Zostaw ją! - krzyknął jakiś chłopak. To był głos Lucasa! Czyżby zrozumiał moją sytuacje i przyszedł na ratunek?
- Spadaj, koleś - następny głos należał do Theo Leander'a. Co on tu robił ?
Wszystko działo się bardzo szybko. Theo i Lucas wpadli do domu i wynieśli z niego Jeffrey'a.
Następnie przybiegł Dereck z Harriet ( mam nadzieję, że nie są parą :) ). Lecz brakowało jednaj, wyjątkowej dla mnie osoby.
Stała w kącie i oglądałam całe zdarzenie. Moi przyjaciele uratowali mnie. Jednak się ode mnie nie odwrócili!
Pod koniec akcji obezwładniania Jeff'a, przyjechał radiowóz policyjny. Wysiała z niego komisarz Doodle i ...nie mogłam w to uwierzyć...Tristan! Kiku policjantów zapakowało Palms'a do auta.
- Pięknie się spisaliście chłopcy - Doodle skierował te słowa do Thea i Lucasa.
Gdy policja odjechała, Lucas zbliżył się do mnie.
- Nic Ci nie zrobił? - zapytał patrząc na mnie.
- Dla twojej wiadomości, żyje - wyszeptałam.
- Chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie. Było nie w porządku - przykucnął obok mnie.
- Nie szkodzi. Dzięki tobie zrozumiałam coś ważnego
- A mianowicie? - zaciekawił się Martin. Może myślał, że teraz w podzięce rzuce się na niego z całusami, ale tak się nie stało.
Wtedy do domu wszedł Tristan. To on powiadomił policje. Gdy go ujrzałam, serce aż mi podskoczyło. Podbiegłam do niego. On nie wypowiedział ani słowa. Patrzyliśmy sobie w oczy. Mijały minuty. Nikt nas już nie obchodził, Liczyliśmy się tylko  my dwoje. Nawet nie wiedziałam czy Tris jest na mnie zły. Pewnie był, skoro nie miałam na tyle odwagi, aby wyjawić mu, kim naprawde jestem.
- Wyjdziemy? - Tristan w końcu się odezwał. To nie było pytanie, to był raczej nakaz.


Ciąg dalszy nastąpi...


Zostawcie mnie!


- Witam wszystkich - Florence wykrzywiła się w szyderczym uśmiechu. - Mamy dziś piękny wieczór, ale nie dla wszystkich - spojrzała na mnie. Byłam przerażona. - A więc tej nocy, pragnę wam przedstawić historię życia naszej ulubionej Gwen Johnson! - tłum wiwatował. Nikt niczego się nie domyślał. Florence nabrała w płuca powietrza i zaczęła - Gwen przybyła do Rainverset w 2011 roku. Od razu podbiła wasze serca. Ale, czy ktoś kiedykolwiek zastanawiał się, co robiła i kim była zanim się tu pojawiła? Sądze, że nie. Dlatego ja, Florence Leander, opowiem wam jak to z nią było. Gdy Johnson miała 16 lat, zaczęła dorabiać jako barmanka. Zapytacie : gdzie? W nocnych klubach należących nielegalnie do jej taty. Tam też poznała bogatego i zabójczo przystojnego Jeffrey'a Palms'a - mojego kuzyna. Oczywiście bardzo trudno jest oprzeć się urokowi kogoś takiego jak on. Więc nasza Gwenny nie zdołała. Puściła się z nim, a potem nie chciała się przyznać. Spanikowała i wygadała wszystko rodzicom. Ale mój kuzyn nie zamierzał się poddać. Nie pochwalam, tego, ale próbował odzyskać to co do niego należy - ją. Zdołał ją zatrzymać i  z powrotem byli razem. Jednak jej nie spodobał się taki układ. Nie chciała szlajać się po klubach, pić, palić i pozwalać, aby obcy faceci obmacywali jej ciało. Nie chciała żyć tak, jak narzucał jej Jeff. Z resztą jemu na niej wcale nie zależało. Był tylko dupą do zabawy.

W oddali spostrzegłam Harriet. Nie była sama. Przyszła z Dereck'iem! Zatrzymałam się na jej twarzy. Patrzyła na mnie pytająco. Myślałam, że może nie słyszała słów Florence. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się wstręt i oburzenie.

- Przyjechała tu z nadzieją, że będzie mogla spokojnie żyć. Ale jak tu żyć z tak paskudnym sekretem? Jak to jest być dziwką, Gwen? Odpowiedz nam. - Florence wygrała. Zniszczyła mnie. Wszyscy spoglądali na mnie w osłupieniu. Dla nich to tez był szok. Nie spodziewali się, że wśród nich jest ktoś taki. Chciałam znaleźć Tristana, ale nigdzie go nie było. Zobaczyłam tylko zdeptany bukiecik róż. Straciłam to, co było dla mnie naprawdę ważne.
Nawet nie pamiętam jak szybko wróciłam do domu. Gdy wybiegłam ze Studniówki, słyszałam za sobą tylko krzyki typu : bitch, suka, dziwka, czy w innym języku.
Gdy wróciłam rodzice oglądali z Marilyn telewizje. Zobaczyli mnie zapłakaną.
- Co się stało, kochanie? - zapytała mama.
- To przez chłopaka? - dodał tata.
Nie miałam siły, ale mimo to opowiedziałam im co się stało. Mówiłam o Lucasie, o Florence i o groźbie, która została spełniona. Wspomniałam też o Trisie.
- Spokojnie słoneczko. Wszystko będzie dobrze. Za parę dni koledzy zapomną - mama przytuliła mnie.
- Nie zapomną ,mamo! Nie mogę się teraz nigdzie pokazywać! Bo mnie wyśmieją ! - wrzeszczałam.
- Gweni, uspokój się - powiedziała moja siostra Marilyn. - Rodzice Ci pomogą
- Jutro pojadę do tej Florence i...- tata poczuł się jak bohater
- Nie trzeba, tato. Tylko pogorszysz sprawę - spuściłam głowę i przetarłam zapłakane oczy.
- Więc co możemy zrobić, aby Ci pomóc - zapytali.
- Po prostu...zostawcie mnie samą - pobiegłam do swojego pokoju.


G.J.



Niech (NIE) żyje bal !


Mam już sukienke na Studniówke! Jest po prostu zjawiskowa, długa, koloru limonkowego. Harriet kupiła błękitną. Założe się, że nikt ni będzie wyglądał lepiej od nas.
Pozostał jeszcze problem z Lucasem. Jak wytłumaczyć Florence, że to on mnie zaprosił?
Cały czas mam problem z powiedzeniem moim bliskim, kim naprawę jestem. Nie chce żeby pomyśleli o mnie, jako o....nawet nie chce o tym pisać. To, że opisuje w tym notatniku swoje życie, to już duży plus. Jestem zamknięta w sobie. Nie mam specjalnie wielu przyjaciół. Jedynie Harriet naprawę ufam. Inni tylko udają, aby zdobyć popularność i upragnioną pozycję w szkole. Razem z Harriet zaczęłyśmy się przyjaźnić odkąd tu przyjechałam. Pamiętam , kiedy próbowałyśmy zdobyć pieniądze na wakacje i otworzyłyśmy własny salon manicure. Wyszło man koszmarnie ;)
Mniejsza o to. Może powinnam otworzyć się na ludzi. Che żyć jak normalna dziewczyna. Bez kłamstw i udawania. Gdyby nie Jeffrey, nigdy nie stałabym się tak śmiała i wyzywająca.

W szkolnej hali, aż huczało od rozmaitych dźwięków. Stałam przed wejściem i czekałam na Lucasa. Oczywiście sama musiałam załatwić sobie transport, bo ten lowelas ma za drogie auto, aby mnie nim wozić. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że jest szarmancki i potrafi obchodzić się z kobietami. Jednak przyznam, myliłam się. Ale nie tylko co do niego...
- Hej Johnson - usłyszałam za plecami. To był Martin. Ubrany, tak jak powiedział, w szary garnitur.
- Idziemy, czy będziesz tu stał i podziwiał swój strój? - zagadnęłam oschle.
- Co to za złość? - zdumiał się. Najwyraźniej nie zrozumiał mojego punktu widzenia.
- Nieważne. Chodźmy zatańczyć - chwyciłam go za ręke.
W sali było bardzo tłoczno. Na szczęście znaleźliśmy miejsce. Akurat leciał wolny kawałek Abby - I have a Dream. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Zastanawiałam się gdzie jest Harriet. Nie mówiła mi, że z kimś idzie. Dziwne. A gdzie Tristan i jego kumpel Dereck?
- Słuchaj Lucas - zaczęłam niepewnie ściskając jego kark. - Musze Ci coś powiedzieć
- Chodzi o to , że świetnie razem wyglądamy? - zapytał zadufany w sobie koleś. Nie o to mi chodziło, jednak pomimo to oblałam się rumieńcem.
- Chodzi o to, że przed tym jak mnie zaprosiłeś, Florence zagroziła mi , iż jeśli ja Ciebie zaproszę, ona mnie zniszczy.
- Niezła z niej awanturnica. Ostra jest - skwitował Lucas.
- Nie kapujesz? - zdenerwowałam się - Musisz jej powiedzieć jak było!
- Nie gorączkuj się...yyy...jak to ci było
- Gwen, mam na imię Gwen . Zabieraj ode mnie łapy - wyrwałam mu się. Teraz przegiął. Co ja głupia sobie myślałam? Że będzie taki jak...długo zastanawiałam się nad tą myślą....taki jak Tristan? Tak, Tristan był moim wyobrażeniem ideału. Wreszcie mogę się do tego przyznać.
Zostawiłam Lucasa i biegłam przed siebie. Pech chciał, że natknęłam się na Florence.
- O! Kogo ja widze. Gwenny, kochana, jak ci mija czas ? - zapytała złośliwie.
- Okropnie! Lucas to palant! Uwierz mi! - wyrwało mi się. Teraz byłam skończona.
- Czyli jednak przyszłaś z nim! - wykrzyknęła mi Florence prosto w twarz.
- To nie tak, on mnie zaprosił - chciałam się wytłumaczyć.
- Nie ze mną takie numery. Doigrałaś się - Florence odeszła, a po chwili zobaczyłam ją stojącą na scenie. Trzymała w ręce mikrofon, a jej długa wiśniowa sukienka powiewała.
Dopiero teraz dostrzegłam w tłumie Tristana. Trzymał w ręku malutki bukiecik róż. Może one były dla mnie? To już bez znaczenia. I tak za chwile nie będzie chciał mnie znać.


Ciąg dalszy nastąpi...


 Moja sukienka 



i Harriet

piątek, 24 maja 2013

Co kto czuje...



Kolejnego dnia było jescze gorzej Umówiłam się z Harriet na zakupy i to jedyna rzecz, która w tym dniu mnie ucieszyła. Po szkole, na nieszczęście natknęłam się na Lucasa. Nie był sam. Towarzyszył mu Theo Leander, brat Florence. Pewnie mąci mu w glowie i wychwala swoją siostre. - pomyślałam.
Kontynuując, Lu podszedł do mnie.
- Poszłabyś ze mną na Studniówke?
Zatkało mnie. Co mam odpowiedzieć. Starałam się go unikać, a tu...
Może to dowód, że jednak woli mnie?
- Gwen? - zdziwiła go moja zaskoczona mina.
- Yyy...Jasne - wydusiłam w końcu. A czemu miałabym się nie zgodzić? Przecież on mi się cholernie podoba!
- To jesteśmy umówieni. Ubierz coś co będzie pasowała do mojego szarego garnituru - dodał i razem z Theo weszli do budynku.
Co? Mam się ubrać tak jak on chce? Co to, to kategoryczne nie!
A jeśli Florence dowie się, że...Ale przecież to ja miałam go nie zapraszać. Jednak on zaprosił mnie. Możę da się jakoś z tego wybrnąć. Powiem sczerze, że wolałabym, aby ktoś inny zaprosił mnie na ten bal...


                                                 G.


- Dereck, jak uważasz, powinienem zaprosić Gwen na Studniówkę? - zapytałem przyjaciela
- Możesz, ale wątpię czy się zgodzi. Jeszcze za mało się starasz. Nie chce aby Cię wyśmiała, brachu - pocieszył mnie Dereck. 
Pomimo jegosłow i tak chciałem spróbować. Jednak pozostała jedna, niezauważona przeze mnie przeszkoda - Lucas Martin. Ona go uwielbia. Potrafi godzinami o nim opowiadać! On jest dla niej idealny Doskonały z wyglądu i charakteru. Ja jestem jego przeciwieństwem. Pół oku temu, Gwen nawet by na mnie nie spojrzała. Jak to dobrze, że w końcu zdjeli mi aparat i przestałem nosić okulary. 
Naprawdę polubiłem tę dziewczynę. Pomimo tego , żę na pierwszy rzut oka wydaje się pustą i rozpuszczoną panienką, kryje w sobie wspaniałe wnętrze. Jest mądra, utalentowana, uprzejma i urocza. Zawsze przy niej zapominam o tym kim byłem, kim jestem. Czuje się zupełnie inny. Dlatego spróbuje powiedzieć jej co czuje. 

                       
                                                    Tristan







Szantaż panny Leander



W szkole, jak w szkole. Kolejne słabe oceny i zero kontaktu z Lucasem. Jednak stało się coś okropnego. Na przerwie podeszła do mnie Florence Leander ( pół Niemka o paskudnym charakterze z wymiany, sądzi, że jest lepsze ode mnie, myśli, że Lucas na nią leci. To mój największy wróg )
- Hej Gwenny - stanęła przede mną. - Chciałam z Tobą pogadać o Studniówce
- Czego chcesz? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Mam nadzieję, że nie zaprosisz Lucasa na bal. Wiadomo, że idzie ze mną. - zadrwiła.
- A co jeśli go zaproszę? - odpowiedziałam jej tak samo wredną miną.
- Wtedy wszyscy dowiedzą się, że potajemnie umawiasz się z tym kujonem Matthews'em.
 Co za jędza! Ja nie uważam, że Tris jest kujonem. Jest po prostu normalny.
- Nikt się na to nie nabierze, Flori - zatryumfowałam. Florence nienawidzi tego przezwiska.
- Hm.. Masz rację. To może wolałabyś, aby wszyscy poznali twoją największą tajemnice? - zapytała z ironią.
- O czym ty mówisz ? - zaciekawiłam się.
- Powiedzmy, że niejaki Jeffrey Palms, którego dobrze znasz, to mój kuzyn.
- Nie możesz się do tego posunąć - postawiłam się jej. - Sprawa jest już na policji. On nie ma prawa się ze mną kontaktować!
- Ha ha ! - zaśmiała się szyderczo. - Zniszcze Cię Johnson. Martin jest mój !- powiedziała i odeszła.
 Kur...! Ale się wkopałam. Co ja mam teraz zrobić? Nawet nie mam komu się wyżalić. Musiałabym powiedzieć prawdę, ale nie chce. Nie potrafie. Jest tylko jedno rozwiązanie. Muszę trzymać się z daleka od Lucasa Martina.


Gwenson



Zaczęłam uprawiać jogę ;(

Spacer


Następnego dnia znów pojechaliśmy na komisariat.
- Może pani kontynuować swoją opowieść - zakomunikował Doodle.
- Już niwiele mi zostało - chlipnęłam.
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu.
- A więc jak już już mówiłam, szybko zorientowałam się, że Jeff tylko mnie wykorzystuje. Byłam jego zabawką. W końcu powiedziałam : NIE! TAK DALEJ BYĆ NIE MOŻE!
- Przybyliśmy do Rainverset w nadziei, iż rozpoczniemy tu życie na nowo. - doała Aurelia ( mama ).
- Dziękuję. Przemyśle sprawe i dam państwu znać - Doodle wyszedł.
Przemyśli to?! Ja tu jestem na skraju załamania!
Już wiem. Jest tylko jedna osoba, która może mnie rozweselić. Otworzyłam torebkę, wygrzebałam telefon i wybrałam numer do Tristana.

***

Umówiliśmy się w parku. Wyglądał bardzo dostojnie. Podobał mi się. Uwielbiałam jego bezradność.
- Może pójdziemy na lody? - zaproponował.
- Chętnie - spojrzałam mu prosto w oczy. Był cudowny. Po prostu czytał mi w myślach.
- Poczekaj tutaj, a ja przyniose. Dla Ciebie czekoladowe, prawda?
- Przecież wiesz - uśmiechnęłam się. 
Tris zniknął za rogiem. Po chwili wrócił, ale nie kupił lodów. Trzymał na rękach szczeniaczka!
- Proszę, Squicky ( czytaj : Skłiki ) jest twój - podał mi maluszka. Piesek o białej, z lekka łaciatej sierści przytulił się do mnie.
- Ooo, on jest prześliczny! Dziękuje - dałam mu całusa w policzek. 
- Zauważyłem, że jesteś smutna, więc chciałem czymś poprawić Ci humor.
Postanowiliśmy przejść się ze Squick'im. Nie zjedliśmy co prawda lodów, ale ten prezent uważam za najlepszy.
Nie miałam pojęcią, że niedaleko nas spacerowały Peggy - Sue i Lily - May.


                                              Gwen


Ja i Squicky


czwartek, 23 maja 2013

Raport


Niezwłocznie zbiegłam na dół, aby porozmawiać z mamą. Co prawda rzadko mówimy o takich sprawach na głos, ale teraz sytuacja jest wyjątkowa. Rodzice siedzieli na naszej kaszmirowej kanapie i rozkoszowali się kawą.
- Mamo, tato, musze wam coś powiedzieć - wymamrotałam.
- Stało się coś, córcia? - zaniepokoiła się mama.
- Jeffrey Palms do mnie zadzwonił - zacisnęłam zęby.
Rodzice popatrzyli na siebie znacząco. Znali tego osobnika na tyle dobrze, że wiedzieli do czego jest zdolny. Pamiętali wydarzenia sprzed dwóch lat. Co zrobili nie tak? Czy za mało poświęcili, aby uwolnić się od tego typa? Ile Gwen się przez niego nacierpiała!
- Kochanie - zaczęła mama niepewnie. - Wiemy, że masz swoje życie i nie chcemy się mieszać w twoje sprawy, ale problem dotyczy nas wszystkich.
- Wydaję mi się, że musimy złożyć wizytę komisarzowi Doodle'owi na policji. Pamiętasz go? - zapytał tata.
Jak mogłabym zapomnieć. Ten mężczyzna wyciągnął mnie z największego błota. Pomógł i uratował naszą rodzinę. Ochronił nas.


***

O 14.35 byliśmy już na komendzie. W sali zażaleń czekaliśmy na Doodle'a. W końcu się pojawił.
- W czym mogę państwu pomóc? - zapytał uprzejmie.
- Chcieliśmy złożyć skargę - ojciec wkroczył do akcji.
- Skargę? Na co? Wiedzą państwo, że nie można jej wnosić bezpodstawnie. - oburzył się funkcjonariusz
- Nasza córka Gwen...- kontynuował tata, lecz Doodle przerwał jego tok myślenia.
- Hm...Znam skądś tę buźkę...- popatrzył na mnie. - Ty jesteś panną Johnson! 
- Zgadza się, to ja. Na reszcie nas pan poznał - ucieszyłam się.
- A więc co was do mnie sprowadza? - powtórzył pytanie zdezorientowany.
- Zadzwonił do mnie - zaczęłam, jednak komisarz znów mi przerwał. To robiło się nie do zniesienia! 
- Wiedziałem, że tak będzie! - wykrzyknął - Zaraz podejmę odpowiednie środki. 
- Nic pan nie rozumie. Prosze dać mi wytłumaczyć - rozzłościłam się.
Doodle podrapał się po nieco łysej głowie.
- Prosze mówić. Przepraszam, poniosło mnie- uległ wreszcie.
- Jeffrey Palms do mnie zadzwonił. Nie wiem skąd ma mój numer. Boję się, że wszystko się powtórzy - rozpłakałam się.
- Proszę wziąć się w garść. Musze zajrzeć do akt i przypomnieć sobie tę historię - powiedział i wyszedł, a po chwili wrócił z brązową teczką, otworzył ją i zaczął czytać.

Raport z dnia 12.06.2011
Podjęto postępowanie karne przeciw Jeffrey'owi Palms'owi, w zarzucie próby molestowania seksualnego, próby porwania oraz prześladowania niepełnoletniej Gwendolyn Johnson. 
Osobnik otrzymał sądowy zakaz zbliżania się do niepełnoletniej, jednak nie stosował się do niego. 
W tej sprawie dopuszczono postępowanie sądowe i ogłoszono wyrok : 5 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. 
Dzięki dobrej woli rodziny niepełnoletniej wyrok złagodzono do całkowitego zakazu zbliżania się i kontaktowania.


- Przypomniałem sobie państwa sprawę. Ale...Czy mogłaby pani jeszcze raz  opowiedzieć tę historię, ale swoimi słowami? - zagadnął mnie.
- Oczywiście- odpowiedziałam niepewnie. Ominęłam raport policyjny i zaczęłam od samego początku. 
- Latem 2011 roku, gdy miałam skończyć 16 lat. Rodzice postanowili, że będe pomagać im w pracy. Zaczęłam pracować po nocach w ich klubach, zawalałam szkołę. Wreszcie stwierdziliśmy, że to nie był dobry pomysł. Chciałam z tym skończyć. W ostatnim tygodniu pracy tata poprosił mnie o przysługę - spojrzałam na Phila ( tata ). - Chciał abym tego wieczoru obsłużyła najbogatszego klienta jaki do tej pory pojawił się w naszym głównym klubie 'Pitahaja'. Spełniłam jego żądanie. Dotrzymywałam panu Palms'owi towarzystwa, rozmawialiśmy o interesach. Zrobiło się bardzo późno. Nigdy przedtem nie próbowałam alkoholu. To jego wina. Upił mnie i sprawy zaszły za daleko. Wdaliśmy się w romans. Na szczęście w porę zorientowałam się, że coś jest nie tak. Uciekłam od niego. Lecz on zaczął mnie szukać. Wydzwaniał do mnie, jeździł za mną. Nawet próbował mnie porwać, bo znów chciał mieć mnie tylko dla siebie. W końcu powiedziałam o wszystkim rodzicom.Postanowiliśmy wyjechać i teraz mieszkamy właśnie tutaj - w Rainverset. Boję się, panie Doodle - wychlipałam. - Nie chce, żeby on mnie ponownie odnalazł. - załamałam się.
- Dobrze. Prosze przyjść jutro. Widzę, że nie najlepiej to pani znosi - zakończył przesłuchanie.
To straszne znacie już moją historię. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, co przeżyłam. To właśnie mój sekret. Nikt, nawet Harriet o tym nie wie. Taka rzecz mogłabym zniszczyć mi całe życie. A wszystko przez jedną głupią noc.


Gwen                                                      

                                 




środa, 22 maja 2013

Nie poznajesz mnie, Gweniu?


Następnego dnia wykonałam telefon do Harriet. Oczywiście nie będe go opisywać, za dużo było przekleństw, a jednocześnie śmiechu. Jednak wszystko już sobie wyjaśniłyśmy. Zdziwiło mnie jej zachowanie. Zaczęła się o mnie troszczyć. Nigdy nie myślałam, że mogę mieć prawdziwą przyjaciółke, z którą będe tak bardzo zżyta. Ciesze się, że tak jest. Położyłam się na łóżku.
A co do Tristana - pomyślałam. - Wydaje się inny od reszty tych zbyt pewnych siebie facetów. Moje serce bije szybciej gdy go widzę. Ale nie mogę się w nim zakochać. Nawet gdyby on też mnie lubił i to byłoby możliwe...zrujnowałabym sobie życie. Mam na myśli reputację, opinię innych. Może dla większości to bez znaczenia, ale dla mnie to sens życia. Gwen musi błyszczeć. Niezależnie od tego, jakich wyborów miałaby dokonać.
Włączyła się wibracja w moim iPhonie. Ktoś dzwoni. Tylko kto?
Zbliżyłam się by odebrać.
- Tak? - wyjąkałam.
- Nie poznajesz mnie? - zdziwił się mówiący.
- A powinnam? - zapytałam nieznanego rozmówce.
- Nie żartuj sobie ze mnie, maleńka
- Jak śmiesz tak się do mnie zwracać! - oburzyłam się - Nie wiesz nawet z kim rozmawiasz!
- Oczywiście, że wiem. Znalazłem w kieszeni spodni twój numer, który sama mi zapisałaś, Gweniu - odpowiedział zuchwale.
Rozłączyłam się. Spełnił się mój najgorszy koszmar.Tylko jedna osoba mówiła do mnie Gweniu - Jeffrey, odnalazł mnie. W tym momencie moje serce wypełniło się lękiem. Muszę zrobić wszystko by prawda nie wyszła na jaw.


Gwen                                              

Mój zrozpaczony brzuszek

poniedziałek, 20 maja 2013

Krwawe Ranczo


Udało się. Gwen już czeka! - zawyłem z radośći ukryty w krzakach obok wejścia do kina. Tuż obok mnie stał Tristan.
- Moge już iść? - zapytał zniecierpliwiony.
- Jeszcze chwilę, poczekamy aż wejdzie. Mówiłem ci przecież, że zrobimy jej niespodzianke. - załgałem.
- Eh Dereck - westchnął mój towarzysz. W tym momencie Gwen weszła do środka.
- Idziemy! - zakomunikowałem - Masz tu dwa bilety. Tylko pamiętaj, musisz ją złapać zanim wejdzie do złej sali! - ostrzegłem go z uśmiechem. W zasadzie nie powinienem tego robić. Patrzyłem na oddalającego się przyjaciela. Jednak chce mu pomóc. Chce żeby był szczęśliwy - pomyślałem.


Dereck Gold                                               


***

- Cześć Gwen! - usłyszałam znajomy głos za plecami. To Tristan? Skąd on się tu wziął?
- Nie, nie tędy! - zawołał gdy weszłam do sali projekcyjnej numer 8. 
- Choć ze mną! Nasz film jest w 6- stce ! - nadal nawoływał. Chwila! Jak to NASZ film?  Ja tu przyszłam dla Lucasa!
- O co ci chodzi? - zapytałam zdziwiona.
- Mieliśmy przecież razem oglądać film - posmutniał. - Dereck mi tak powiedział.
Podrapałam się po ramieniu. Hm... Mnie Harriet pokierowała tu na komedię...O nie! Nie! W moich oczach pojawiło się przerażenie.
- Wydaje mi się, że nasi przyjaciele to uknuli.- zawiesiłam głos, ale po chwili oboje się przestraszyliśmy.
- To idziemy? I tak nie mamy tu innego zajęcia - zaproponował. Przytaknęłam i weszliśmy do sali nr 6.
- Jaki film? - zapytałam zaciekawiona.
- Poczekaj, zaraz sprawdze. - wygrzebał z kieszeni dwa bilety. Widniał na nich napis : KRWAWE RANCZO. Włosy stanęły mi dęba. Nienawidze horrorów. Zwłaszcza ze zwierzętami w roli głównej.

Gdy zajeliśmy miejsca, zaczął się seans. Opisze go w skrócie. Przy każdej krwawej scenie ( a było ich dużo ) zwijałam się w klębek. Było tak do póki Tris nie zaproponował mi, abym w razie potrzeby ściskała jego nadgarstek. To był idealny pomysł. Pomógł rozładować napięcie. Zaczynam coraz bardziej lubić tego chłopaka. Za to Harriet się dostanie.


G. Johnson                                             






A może kino?



Uhhh...Ile myśli krąży mi po głowie. Już niedługo Studniówka, a ja nie mam nawet czego na siebie włożyć. A wiadomo przecież, że ja ubieram każdą kreację tylko raz. Dlatego też, na każdy dzień musze mieć coś innego. Będę musiała skonsultować się z Harriet w sprawie zakupu sukni na bal. Na dodatek NIE mam z kim pójść.  Nikt mnie jeszcze nie zaprosił. Mam nadzieję , że Lucas zrobi to wkrótce. Przecież nie na darmo staram się o jego względy od początku szkoły. O! Dzwoni telefon! Podniosłam się i sięgnełam na stolik.

- Hej Harr! Właśnie o tobie myślałam! - odebrałam
- Cześć, mam sprawę - powiedziała szybko.
- No?
- Nie miałabyś ochoty pójść do kina na komedie?
- Co??? - zdziwiłam się
- Wiem, że rzadko tam chodzisz, ale według moich informacji, niejaki L. Martin będzie oglądał w sobote wieczorem ,,Dom Wariatów''.
- Harri, jesteś boska! Uwielbiam Cię! Oczywiście, że pójde! - wykrzyczałam prawie jednym tchem.
- To kupie dla Ciebie bilet. Kończe. - rozłączyła się nagle.

To było troche dziwne. Chociaż lepsze to, niż nic. Może wreszcie moje marzenia się spełnią.
Ciekawe co robi Tristan

Gwen

sobota, 18 maja 2013

Nowy sojusznik


- Halo?
- Harriet Preston? Przyjaciółka Gwen Johnson? - upewnił się rozmówca.
- Tak, to ja. A z kim mam przyjemność? - zapytałam zaciekawiona.
- Dereck Gold, kumpel Tristana się kłania. Znamy się z widzenia.
- Ach tak! - rozpromieniłam się.
- Chciałbym porozmawiać o naszych gołąbeczkach - wypalił.
- O kim? - zdumiało mnie to.
- No wiesz, o Trisie i Gwen. Czy ty...sądzisz, że to może być coś poważniejszego? - doszedł do sedna.
- Ja tego nie czuje. Gwen taka nie jest. Ale jeśli ty tak uważasz, to możemy spróbować im pomóc. - zasugerowałam wyraźnie spięta.
- Może umówimy ich do kina? - powiedział Dereck.
- Nie wypali. Gwen nigdy się nie zgodzi. Według niej reputacja jest najważniejsza.
- Yyyy... mam plan - wydusił po chwili milczenia. - Ty powiesz Gwen, że w kinie czeka na nią Lucas Martin...
- No? A ty ? - zaciekawiłam się
- Ja po prostu powiem Tristanowi, że kupiłem bilety na świetną komedię. A gdy już oboje będą w kinie...pokierujemy ich do tej samej sali. - zakończył
- A co z filmem? Pójdą na komedię?
- Jasne, że nie. Tak naprawdę kupię im bilety na horror. ,, Krwawe Ranczo'' może być?
- O tak! Gwen nie cierpi horrorów! Będzie się zwijać i tulić, mam nadzieję, że do niego !- wykrzyknęłam.
- Czyli mam rozumieć, że teraz współpracujemy? - zapytał.
- Oczywiście. To będziemy w kontakcie. Pa - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
To był pomysł doskonały. Co innego zbliża do siebie ludzi, jak nie horrory? Z resztą- westchnęłam - zawsze chciałam zobaczyć ten film. Szkoda tylko, że nie mam z kim. ;(


Harriet P.                                               


Kocham swój telefon !

środa, 15 maja 2013

Spotkanie, hiszpański i inne zdarzenia losowe.


O 17.00 zadzwonił dzwonek. Wpuściłam go do środka mojej rezydencji. Miał na sobie błękitną koszulę i beżowe spodnie.
- Przyniosłem potrzebne materiały - zakomunikował.
- Ale zanim...eeee...Chcesz coś do picia? - zapytałam jak urodzona pani domu.
- Wystarczy szklanka wody - odpowiedział i usiadł w salonie. Gdy wróciłam z kuchni zlustrował mnie wzrokiem. Miałam na sobie lekko rozpiętą bluzkę z ozdobnymi guzikami i obcisłe spodnie. Zawstydziłam się trochę. Nie powinnam się tak ubierać - doszłam do wniosku - Przy nim tak nie wypada.
- Możemy zaczynać? - zapytał wyraźnie wzburzony.
- O! - poderwałam się - Jasne, już
- To dobrze chica, najpierw pouczymy się słówek.

***


Nieźle się uśmialiśmy przy tym hiszpańskim. Zwłaszcza z mojego nieodpowiedniego akcentu. Jednak zdarzyło się coś niepokojącego. Może nie niepokojącego, ale wyjątkowego, tak, to jest dobre słowo. W tym samym momencie oboje sięgneliśmy po tą samą książkę. Jaki był skutek? Nasze dłonie spotkały się i delikatnie musnęły. Oczywiście była to tylko chwila i od razu się udsunęliśmy. Po tym zdarzeniu Tristan szybko wyszedł. Wydaje mi się, że trochę się speszył. No cóż, przynajmniej było fajnie. Teraz pora zdać relacje Harriet.


Gwen Johnson                                               


niedziela, 12 maja 2013

Telefon


Zadzwoniła Harriet.
- Nie uwierzysz w to co powiem - wydarła się do telefonu.
- Co się stało? - byłam z lekka zdezorientowana, gdyż przed chwilą wróciłam z Tamlii.
- Popytałam znajomych i poszperałam trochę...- ciągnęła.
- Mów wprost o co chodzi, bo nie mam za wiele czasu - pogoniłam ją.
- Okazuje się, że ten cały Tristan Matthews to niezły sztywniak i kujon! - wypaliła wreszcie. Poczułam, że robi mi się gorąco. Co?! Co ona powiedziała? Nie, to nierealne. Przecież chłopak, z którym się dzisiaj spotkała jest czarujący.
- Czemu nic nie mówisz? Wiem, mnie też to zaskoczyło, ale taka jest prawda. To ten sam koleś, który pół roku temu nosił okulary i aparat na zębach. Wygrywał wszystkie konkursy i olimpiady, był lizusem i skarżypytą, lali go szkolni pakerzy, a my tylko się z tego śmiałyśmy - westchnęła Harriet.
- Ale...- pochlipywałam
- To normalne, że go nie poznałaś, zmienił się ostatnio. Inaczej się ubiera, inaczej zachowuje, nawet jego wygląd się poprawił.
- Kur...- zacisnęłam zęby.
- Coś nie tak? - zaniepokoiła się Harr. Nie mogła mnie zobaczyć i pewnie nie chciała.
- Umówiliśmy się...to znaczy on ma mi dawać w piątek korki z hiszpańskiego - wysapałam.
- Uuuu - zawyła przyjaciółka - Pociesze cię tym, iż prawdopodobnie on też cie nie poznał. Nie wie, że jesteś szkolną divą i sławą. Ale na wszelki wypadek jeszcze się upewnię.
- Kończmy, bo skończą mi się przez ciebie darmowe minuty - zażartowałam.
- OK, to pa. Jutro dowiemy się reszty - Harr rozłączyła się.
Położyłam się na łóżku. Polubiłam Tristana - pomyślałam. Może jednak kujony potrafią się zmieniać? Ta myśl była moją nadzieją na lepsze jutro. Nie chciałam, żeby ten uroczy chłopak poznał moją historię. Tą szkolną, ale i tą, której nikomu, nawet Harriet, nigdy nie wyjawiłam...



   Gwenny                                                     


Taka smutna Ja

sobota, 11 maja 2013

Jak było ?


- Hej, dzięki , że sie nie spóźniłeś
- Drobiazg - odpowiedział Tristan i usiedliśmy przy stoliku.
- Dwie latte poprosze - zawołał do kelnerki.
- Skąd wiesz, jaką kawę pije? - zapytałam zdziwiona. Ten chłopak ciągle mnie zaskakiwał. Spostrzegłam tajemniczy błysk w jego oku.
- To proste - zamyślił się - Ty...po prostu wyglądasz na osobę lubiącą latte - uśmiechnął się. Ledwo wybrnął z tej sytuacji. Ja jednak zignorowałam to.
- Przejdę od razu do sedna sprawy - wyprostowałam się - Jest mi głupio za...tamto
- Nie ma za co przepraszać. Często zdażają mi się takie sytuacje. Wiadomo, zdenerwowałać się, bo wrzuciłem cię do basenu.
- Eh...- westchnęłam - Nic ostatnio mi nie wychodzi - podparłam się ręką ( jak na damę NIE przystało). Następnie opowiedziałam Tristanowi o tym, że chciałam na imprezie zabawiać się z Lucasem , o  moich problemach z nauką...
- Jeśli chcesz pomogę ci w hiszpańskim - zaproponował, gdy wychodziliśmy. Wydawał się bardzo sympatyczny.
- Chętnie, pewnie dla ciebie języki to pestka.
- Zgadza się, ale to zależy od podejścia - otworzył przede mną drzwi kawiarni. - W piątek około 17 mam wolne. Mogę do ciebie wpaść i podszkolić cię troche.
Byłam wniebowzięta.
- Świetnie, mieszkam przy Higheland Street 24 - przytaknęłam.
- To w takim razie jesteśmy umówieni, do zobaczenia! - Matthews zniknął za rogiem.


Gwen                                               



To było miłe spotkanie. Lecz oboje niedługo przekonają się, iż ta znajomość może znaczyć coś więcej.
Dzękuje wszystkim czytelnikom. Czekajcie na dalszy ciąg wydarzeń, bo warto ;)
P.S. Zapraszam do zadawania pytań na forum.


Autorka                                          

poniedziałek, 6 maja 2013

W Tamlii


No! Teraz jesteś gotowy! - wrzasnął Dereck. Nareszcie dopiął swego. Przewróciło mu się w głowie od tego przygotowywania mnie na 'randkę' z Gwen. Wypuścił mnie z domu przed czasem, więc jako pierwszy dotarłem do kawiarni Tamla. Pozostało mi tylko na nią czekać. Uważałem ją za nawet miłą osobę, choć prawie jej nie znałem. Chyba ma trochę rozumu, skoro było ją stać na zaproszenie mnie tutaj w ramach przeprosin za swoje grubiaństwo - pomyślałem. Lecz już niedługo miałem przekonać się, że jest zupełnie inna, niż ją dotąd postrzegałem.

    Tristan Matthews                   

czwartek, 2 maja 2013

A może jednak randka?


W środę o 15.45 już byłam gotowa. Nikt nie musiał mi mówić, jak mam się zachowywać na spotkaniu. Specjalnie się do tego nie przygotowywałam. W końcu to tylko takie wynagrodzenie krzywd.
Po krótkim grzebaniu w szafie wybrałam brzoskwiniową sukienkę ze średnim dekoltem. Uwielbiam ten kolor i pasuje mi. Zgarnęłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam na miasto.
Gdy dotarłam do kawiarni w galerii, Tristan już tam czekał.
Dostaje dużego plusa za punktualność ...i schludny wygląd - pomyślałam przyglądając się mu.



Gwendolyn Johnson                  

środa, 1 maja 2013

Pójść, czy raczej nie?


Rany! Jak ona pięknie akcentuje moje imię! Nie zauważyłem Dereck'a , który wyrósł przede mną.
- Stary! Czy to była Gwen Johnson? - zdumiał się przyjaciel.
- Nie wiem, może i była. W każdym razie nawet się nie przedstawiła.
- Ona nie musi się przedstawiać, każdy ją zna! - wykrzyknął mi prosto do ucha Dereck. Postanowiłem opowiedzieć mu historię z basenem i zaproszeniu na kawę.
- To dla ciebie wielka szansa - oznajmił brunet gdy tylko skończyłem mówić. - Musisz pokazać się od jak najlepszej strony na tej randce. Wtedy, dzięki Gwen, nie będziemy już uważani za świrusów. Może nawet Lucas Martin przyjmie nas do swojej paczki?
- To nie jest randka, a ten pomysł wcale mi się nie podoba.
- Nieważne co to. Ja cię przygotuje. - przyjaciel rozczochrał moje włosy ina tym zakończyliśmy temat.


Tristan                       




Takie tam z życia:
Ja i Dereck na desce
(Ja jestem z tyłu)