sobota, 25 maja 2013

Niech (NIE) żyje bal !


Mam już sukienke na Studniówke! Jest po prostu zjawiskowa, długa, koloru limonkowego. Harriet kupiła błękitną. Założe się, że nikt ni będzie wyglądał lepiej od nas.
Pozostał jeszcze problem z Lucasem. Jak wytłumaczyć Florence, że to on mnie zaprosił?
Cały czas mam problem z powiedzeniem moim bliskim, kim naprawę jestem. Nie chce żeby pomyśleli o mnie, jako o....nawet nie chce o tym pisać. To, że opisuje w tym notatniku swoje życie, to już duży plus. Jestem zamknięta w sobie. Nie mam specjalnie wielu przyjaciół. Jedynie Harriet naprawę ufam. Inni tylko udają, aby zdobyć popularność i upragnioną pozycję w szkole. Razem z Harriet zaczęłyśmy się przyjaźnić odkąd tu przyjechałam. Pamiętam , kiedy próbowałyśmy zdobyć pieniądze na wakacje i otworzyłyśmy własny salon manicure. Wyszło man koszmarnie ;)
Mniejsza o to. Może powinnam otworzyć się na ludzi. Che żyć jak normalna dziewczyna. Bez kłamstw i udawania. Gdyby nie Jeffrey, nigdy nie stałabym się tak śmiała i wyzywająca.

W szkolnej hali, aż huczało od rozmaitych dźwięków. Stałam przed wejściem i czekałam na Lucasa. Oczywiście sama musiałam załatwić sobie transport, bo ten lowelas ma za drogie auto, aby mnie nim wozić. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że jest szarmancki i potrafi obchodzić się z kobietami. Jednak przyznam, myliłam się. Ale nie tylko co do niego...
- Hej Johnson - usłyszałam za plecami. To był Martin. Ubrany, tak jak powiedział, w szary garnitur.
- Idziemy, czy będziesz tu stał i podziwiał swój strój? - zagadnęłam oschle.
- Co to za złość? - zdumiał się. Najwyraźniej nie zrozumiał mojego punktu widzenia.
- Nieważne. Chodźmy zatańczyć - chwyciłam go za ręke.
W sali było bardzo tłoczno. Na szczęście znaleźliśmy miejsce. Akurat leciał wolny kawałek Abby - I have a Dream. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Zastanawiałam się gdzie jest Harriet. Nie mówiła mi, że z kimś idzie. Dziwne. A gdzie Tristan i jego kumpel Dereck?
- Słuchaj Lucas - zaczęłam niepewnie ściskając jego kark. - Musze Ci coś powiedzieć
- Chodzi o to , że świetnie razem wyglądamy? - zapytał zadufany w sobie koleś. Nie o to mi chodziło, jednak pomimo to oblałam się rumieńcem.
- Chodzi o to, że przed tym jak mnie zaprosiłeś, Florence zagroziła mi , iż jeśli ja Ciebie zaproszę, ona mnie zniszczy.
- Niezła z niej awanturnica. Ostra jest - skwitował Lucas.
- Nie kapujesz? - zdenerwowałam się - Musisz jej powiedzieć jak było!
- Nie gorączkuj się...yyy...jak to ci było
- Gwen, mam na imię Gwen . Zabieraj ode mnie łapy - wyrwałam mu się. Teraz przegiął. Co ja głupia sobie myślałam? Że będzie taki jak...długo zastanawiałam się nad tą myślą....taki jak Tristan? Tak, Tristan był moim wyobrażeniem ideału. Wreszcie mogę się do tego przyznać.
Zostawiłam Lucasa i biegłam przed siebie. Pech chciał, że natknęłam się na Florence.
- O! Kogo ja widze. Gwenny, kochana, jak ci mija czas ? - zapytała złośliwie.
- Okropnie! Lucas to palant! Uwierz mi! - wyrwało mi się. Teraz byłam skończona.
- Czyli jednak przyszłaś z nim! - wykrzyknęła mi Florence prosto w twarz.
- To nie tak, on mnie zaprosił - chciałam się wytłumaczyć.
- Nie ze mną takie numery. Doigrałaś się - Florence odeszła, a po chwili zobaczyłam ją stojącą na scenie. Trzymała w ręce mikrofon, a jej długa wiśniowa sukienka powiewała.
Dopiero teraz dostrzegłam w tłumie Tristana. Trzymał w ręku malutki bukiecik róż. Może one były dla mnie? To już bez znaczenia. I tak za chwile nie będzie chciał mnie znać.


Ciąg dalszy nastąpi...


 Moja sukienka 



i Harriet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz